Baile Átha Cliath

Cześć! W dzisiejszy poście zwiedzimy sobie co nieco stolicę Irlandii - Dublin. Który właściwie nosi dwie nazwy, druga z nich to taka jak w tytule "Baile Átha Cliath" (po irlandzku oznacza to "Miasto Brodu z Trzcinowymi Płotami").

Powiem Wam, że gdy tylko wysiadłam z samolotu zakochałam się w tym miejscu. Spodobał mi się klimat, ludzie, którzy są mega mili i uprzejmi. Nawet kasjerka w zwykłym sklepie prowadzi z Tobą wywiad, komentuje Twoje zakupy, żartując przy tym i pyta o samopoczucie. Naprawdę widzę przepaść między ludźmi w Polsce a w Irlandii. Jedyne do czego mogłaby mieć zastrzeżenia to pogoda, która zmienia się dosłownie, co kilka minut. 

Muszę się Wam przyznać, że to morze w Irlandii było moim pierwszym, które zobaczyłam i jestem totalnie zauroczona. Przyrzekam, że mogłabym siedzieć godzinami na tych kamolach i po prostu gapić się bezmyślnie. Nawet teraz kiedy piszę tego posta, myślę jak tęsknie za tym uczuciem. 

Lecz Dublin to nie same plaże... Klimat, który panuje w centrum jest po prostu niesamowity, jestem zakochana w barach, parkach, w ludziach, którzy na każdym rogu ulicy zaskakują czymś innym, jedni śpiewają, inni grają na czymś co nie zawsze można nazywać instrumentami, jeszcze inni tańczą. Wierzcie mi coś pięknego!

Będąc kiedyś w Dubinie musicie obowiązkowo zahaczyć o Temple Bars. Ja byłam tam w poniedziałkowy wieczór i było tak tłoczno, że ciężko było się w ogóle wcisnąć do środka. Ale warto, bo to miejsce jest niezwykłe!

Słowo daję, że The Green Gallery, obok Stephen's Green parku jest najpiękniejszą galerią jaką do tej pory widziałam. 

Podoba mi się architektura w Irlandii, przewaga kamienia, niskie domki, kolorowe drzwi i mega dużo roślin. Jak dla mnie wygląda to super. 

Johnnie Fox's to najstarszy pub w Dublinie, to miejsce jest po prostu tak mega, że aż trudno mi to opisać. Uwielbiam takie vintage klimaty. Oprócz Temple Bar, jest to moja druga ulubiona miejscówka.